Od września wchodzi w życie nowy podatek i każdy, kto planuje zakup waporyzatora w Polsce, zapłaci więcej. Sama akcyza to 40 zł, ale w praktyce ceny w sklepach skoczą pewnie o jakieś 50–60 zł, bo dojdą koszty banderoli i cała reszta formalności.
Pod nowe przepisy podpada praktycznie wszystko – od e-papierosów i podgrzewaczy tytoniu po waporyzatory do suszu czy CBD. Nawet zestawy części, które można samemu złożyć w urządzenie, nie są z tego wyłączone. Jedyną furtką pozostaje sprzęt „wyłącznie medyczny”, choć nietrudno się domyślić, że interpretacja tego będzie mocno uznaniowa.
Dla mnie to typowa polska logika – zamiast skupić się na problemach z nielegalnym rynkiem i kiepskiej jakości sprzętem, państwo najłatwiej sięga do kieszeni zwykłych ludzi. A przecież waporyzacja to dla wielu zdrowsza opcja niż klasyczne papierosy.
Jak Wy to oceniacie? Zapłacicie więcej i kupicie na miejscu, czy raczej zaczniecie sprowadzać waporyzatory zza granicy, zanim wszystkie ceny pójdą w górę?