Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości - Recenzja

Urządzenia takie jak komputery i konsole oraz gry a także filmy.
makap
Gibony
Gibony
Posty: 25
Rejestracja: 1 sie 2016, o 07:34

Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości - Recenzja

Post autor: makap »

Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości - Recenzja

Wokół filmu Batman v Superman narosło wiele negatywnych emocji już w chwili, gdy ogłoszono, że w rolę Rycerza z Gotham wcieli się Ben Affleck. Po sieci krążyły przezabawne memy, a produkcji wróżono spektakularną klapę. Film wreszcie trafił do kin i z miejsca dostał się pod krzyżowy ogień krytyków i fanów, którzy na przemian chwalili i ganili poszczególne wątki i postacie, ostatecznie jednak nie szczędząc produkcji gorzkich słów. Gdzieś tam, w tym tłumie niechęci (delikatnie mówiąc) przemykały opinie bardziej pozytywne. Dziś można na spokojnie przeanalizować dzieło Zacka Snydera w domowym zaciszu i ocenić, kto tak naprawdę ma rację.

Batman v Superman: Świt sprawiedliwości rozgrywa się kilkanaście miesięcy po wydarzeniach przedstawionych w Człowieku ze stali. Superman jest wielbiony przez ludzi, ale jego postępowanie, nawet sama obecność niepokoi wielu innych, których przeraża sam fakt, że nie są sami we Wszechświecie. Tymczasem Batman prowadzi coraz brutalniejszą krucjatę przeciwko przestępczości i w międzyczasie szuka sposobu na powstrzymanie nadczłowieka z kosmosu. Drogi obydwu superbohaterów krzyżują się za sprawą Lexa Luthora, co prowadzi do starcia.
Sam fakt, jak wiele kontrowersji narosło wokół tego filmu, sprawia, że każdy powinien go obejrzeć, żeby wyrobić sobie własną opinię. Tym bardziej, że pod względem wizualnym jest to jeden z najlepszych filmów o superbohaterach. Nieustająca wręcz akcja, świetne zdjęcia i znakomita muzyka zostają na długo w pamięci i mogą omamić nawet poza salą kinową, jeśli ktoś dysponuje dobrym sprzętem w domu. Powiedzmy wprost, ten film jest widowiskowy w dobrym tego słowa znaczeniu.

Problemem, który stał się solą w oku większości krytyków i odbiorców jest bezlitosne tempo akcji, nie dające czasem chwili na oddech, sprawiające wrażenie przypadkowo pomontowanych scen. Owszem, można odnieść wrażenie, że Zack Snyder chciał zmieścić w filmie zbyt dużo, że doprowadził do zbyt dużych uproszczeń i zatracił się w spektakularnym widowisku. Niestety, zarówno seans w kinie, jak i kolejne na DVD utwierdzają mnie w przekonaniu, że po prostu oczekiwania widzów rozminęły się z wizją twórcy, bo jedyne uproszczenia jakie autentycznie mnie irytują to umieszczenie Metropolis i Gotham obok siebie i naiwna prowokacja (w filmie przedstawiona jako misterny plan) prowadząca do pojedynku herosów. Najważniejsze jest bowiem to, że większość ludzi oczekiwała nolanowskiej wizji człowieka-nietoperza, podczas gdy Snyder potraktował tę postać jako topos, przedstawiając różne jego oblicza, niejako w soczewce skupiając wszystkie lata bytności tej postaci zarówno w komiksie, jak i na dużym ekranie. Od Nolana niewątpliwie zaczerpnął mrok i zatracenie w swojej misji, z tą różnicą, że Snyder popycha Batmana dalej. O ile Rycerz Gotham balansował na granicy moralności, o tyle tutaj Człowiek-nietoperz nie ma już skrupułów i otwarcie to przyznaje w rozmowie z Alfredem. Zabawne, ale w tym momencie zbliża się do równie niekanonicznego Batmana burtonowskiego, co z kolei świetnie obrazują sceny pościgu Batmobilem. Zadziwiające, że ten aspekt nie został dotąd dostrzeżony, co więcej, stawiany piedestale Nietoperek Burtona został przez fanów nagle zapomniany. A przecież inspiracja do takiego właśnie obrazu naszego bohatera jest oczywista, zarówno w przypadku Tima Burtona, jak i Snydera. Mowa o Powrocie Mrocznego Rycerza, jednym z najwybitniejszych komiksów o Batmanie stworzonym przez mistrza Franka Millera. Inspiracje tym komiksem w przypadku Snydera sięgają jeszcze dalej – identyczny jest i strój, i zbroja Batmana, ba, niektóre kadry filmowe są dokładnym odzwierciedleniem komiksowych obrazków – szczególną maestrię reżyser osiągnął w scenie śmierci rodziców Bruce'a Wyane'a, gdzie sznur pereł odegrał tak ważną rolę. Trzeba to powiedzieć jasno – Batman w wydaniu Afflecka to perfekcyjny człowiek-nietoperz Millera
Dla miłośników Rycerza z Gotham Snyder przygotował jeszcze wiele innych niespodzianek, z których najbardziej złożoną jest zapowiedź nadejścia Darkseida (najpierw dziwna wizja Batmana, w której pojawiają się latający poplecznicy Darkseida, jego symbol na piachu, wreszcie dźwięk, jaki na koniec wydaje Luthor zapowiadając nadejście wielkiego zagrożenia), ale mrugnięć do widza jest znacznie więcej. Dotyczą zresztą też Supermana, jak choćby zabawny żart, gdy Perry White w kłótni z Clarkiem Kentem mówi mu, że to nie jest rok 1938, a więc ten, w którym Dziecko Kryptona pojawiło się na Ziemi. W zasadzie główny problem w odbiorze filmu opiera się na tym, że jest on streszczeniem kilkunastu historii dotyczących zarówno Mrocznego Rycerza jak i Człowieka ze Stali, przy okazji zapowiada też przebieg dalszych wydarzeń. Oczywiście, pod warunkiem, że ktoś jest dobrze zorientowany w uniwersum tych postaci. Gwarantuję, że seans jest wówczas znakomitą zabawą.

Ogromnie liczę, że wizjonerskie podejście Snydera zostanie za jakiś czas docenione. Swoją drogą zastanawia mnie bardzo, jakim cudem widzom przeszkadza natłok zdarzeń w Świcie sprawiedliwości, podczas gdy kompletnie spłyconą, naiwną, uproszczoną i momentami wręcz nielogiczną (też streszczającą, ale i wypaczającą kilkanaście numerów komiksu) historię Mroczny Rycerz Powstaje Nolana wychwala się pod niebiosa. Jedynym większym mankamentem filmu Batmana v Superman jest rola Jesse Eisenberga, który przeszarżował odmłodzonego Lexa Luthora, zbyt często stając się nieudolną parodią Jokera w wykonaniu Heath'a Ledgera. Odbija się on niczym błazen od stonowanych, ale idealnie dopasowanych ról Bena Afflecka, Henry'ego Cavill'a i przede wszystkim Jeremy'ego Ironsa w roli Alfreda. O kreacji Gal Gadot jako Wonder Woman nie wspomnę, bo ona stara się jedynie wyglądać, zamiast grać. Na ten film to wystarcza, pytanie, czy udźwignie pełny metraż poświęcony tylko tej superbohaterce.
Wydanie DVD zawiera niestety tylko jeden, czterominutowy dodatek będący zabawną analizą pojedynku Batmana z Supermanem, w którym dowiadujemy się z jaką siłą poszczególny bohater uderzał i jak daleko poleciał drugi. Cóż, chciałoby się znacznie więcej.

Batman v Superman: Świt sprawiedliwości to bardzo dobry film dla miłośników komiksów. Ci, którzy uwielbiają wynajdywać ukryte znaczenia, smaczki i ciekawostki będą wręcz zachwyceni. Dla tych, którzy nie kojarzą nazwiska Franka Millera, nie widzieli animowanej wersji tego pojedynku (nie ukrywajmy, o wiele bardziej dramatycznej) i wychodzą z założenia, że to będzie cross-over kultywujący wizję Nolana – mogą się srodze zawieść. Jedno jest pewne – ten film ma szanse stać się kultowym, w najgorszym wypadku otworzyć drogę dla całej serii produkcji ze stajni DC Comics.

Kod: Zaznacz cały

https://www.youtube.com/watch?v=QgeMPrSXWF0
Awatar użytkownika
Johnny_Revolta
Gibony
Gibony
Posty: 29
Rejestracja: 17 mar 2016, o 13:52

Re: Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości - Recenzja

Post autor: Johnny_Revolta »

Ciekawe co będzie następne Batman vs godzilla albo superman vs anakonda [szczerzy] [szczerzy] [szczerzy]
ODPOWIEDZ