Raperzy z Jamajki na cenzurowanym?

Tematy i artykuły o marihuanie, kultura rasta oraz hip-hopowa.
drJoint
Gibony
Gibony
Posty: 41
Rejestracja: 3 mar 2010, o 22:18

Raperzy z Jamajki na cenzurowanym?

Post autor: drJoint »

Wiadomość o wydanym przez władze brytyjskiego Brighton zakazie grania utworów zawierających treści homofobiczne obiegła światowe media. Czy to walka z nietolerancją, czy zamach na wolność artystów?
Na Wyspach Brytyjskich już wcześniej dochodziło do odwoływania występów kontrowersyjnych raperów z Jamajki, którzy w swoich piosenkach atakowali gejów. Ale w Brighton po raz pierwszy zakaz przybrał formę oficjalną. Władze tego nadmorskiego kurortu ogłosiły w grudniu, że puby i dyskoteki, które będą grać utwory podburzające do nienawiści na tle rasowym, seksualnym czy religijnym, mogą stracić licencję. W ten sposób muzykę zrównano z czynami kryminalnymi, takimi jak handel narkotykami czy morderstwo, które również mogą doprowadzić do zamknięcia lokalu. Zarządzenie ma wejść w życie na początku nowego roku.

Homofobia z Jamajki

Chociaż zakaz dotyczy nawoływania do przemocy wobec różnych mniejszości i grup społecznych, to właśnie problem homofobii w ragga i dancehall - ostrej tanecznej muzyce z rapowanymi tekstami - znalazł się na pierwszym planie. Jamajka, z której wywodzą się gwiazdy dancehallu jest jednym z najbardziej homofobicznych krajów na świecie. Stosunki seksualne między osobami tej samej płci są tam karane, a ponad 90 procent społeczeństwa jest przeciwne legalizacji homoseksualizmu. Organizacje gejowskie działają w ukryciu, wielu gejów z Jamajki uzyskało azyl w Wielkiej Brytanii albo w USA.

Na Jamajce panuje opinia, że didżej, który nie puszcza homofobicznych piosenek, nie nadaje się do tego zawodu. Homofobia jest takim samym elementem jamajskiej kultury, jak kult macho, rastafaranizm czy dredy. Przestaje być tolerowana dopiero, kiedy zderzy się z zachodnią kulturą poprawności politycznej.

Do takiego zderzenia doszło właśnie w Brighton, gdzie mieszka duża grupa homoseksualistów. W ubiegłym roku pod ich naciskiem klub Concorde 2 odwołał występ Buju Bantona, gwiazdy jamajskiego dancehallu. Banton nagrał w 1992 r. utwór "Boom Bye, Bye", który mówi m.in. o strzelaniu gejom w głowę, polewaniu ich kwasem i podpalaniu: "Silni chłopcy nie popierają pedałów. Oni muszą umrzeć. Spal ich jak starą oponę".

"Powieś lesbę na długim sznurze. Weź bazookę i zastrzel pedała" - śpiewa Beenie Man, inny wykonawca z Jamajki, który znalazł się na indeksie w Brighton.

Teraz obaj mogą skreślić Brighton ze swoich tras koncertowych.

Muzyka morderstwa

Zakaz wydany w Brighton jest wynikiem kampanii przeciwko przemocy w muzyce, którą od kilku lat prowadzą organizacje gejowskie OutRage! i koalicja Stop Murder Music. Ich aktywiści nazywają utwory takie jak "Boom bye, bye" "muzyką morderstwa" i łączą je z realnymi napaściami na osoby homoseksualne. Powołują się m.in na zabójstwo barmana jednego z londyńskich klubów pobitego na śmierć nad Tamizą przez grupę nastolatków w 2004 r. Scotland Yard dołączył do śledztwa w tej sprawie teksty artystów reagge - m.in. Sizzli - zawierające homofobiczne przesłanie. Przypominają także zabójstwo aktywisty gejowskiego z Jamajki Briana Williamsona, którego znaleziono z poderżniętym gardłem w jego mieszkaniu w Kingston w 2004 r. Amnesty International określiła jego śmierć mianem "zabójstwa z nienawiści".

Kampania polegająca na pikietowaniu sal koncertowych i sklepów z homofobiczną muzyką okazała się skuteczna. Nie pomogły tłumaczenia, że "palenie pedałów" to tylko metafora. Pod naciskiem organizacji gejowskich odwołano serię koncertów jamajskich raperów w Europie i Stanach Zjednoczonych, m.in. koncert Bantona w Manchesterze, brytyjskie tournée Sizzli i festiwal reagge na stadionie Wembley. Policja zatrzymała Beenie Mana na lotnisku Heathrow i przeprowadziła z nim rozmową ostrzegawczą.

Najbardziej dotkliwe dla przemysłu rozrywkowego było wycofanie się wielkich koncernów ze sponsorowania koncertów. Beenie Man został wyrzucony z amerykańskiego tournée finansowanego przez koncern tytoniowy RJ Reynolds, który ogłosił, że nie będzie tolerował dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Rzecznik organizacji OutRage! Peter Tatchell szacował na łamach londyńskiego "Guardiana", że kampania przeciw "muzyce morderstwa" kosztowała wykonawców, producentów i kluby prawie 5 mln funtów. Artyści ponieśli też straty innego rodzaju: Elephant Man i Vybz Kartel zostali wycofani z listy nominowanych do brytyjskiej nagrody Mobo Awards (Music of Black Origin - Muzyka Czarnych Korzeni).

W końcu raperzy się ugięli i w lipcu tego roku zawarli porozumienie z koalicją Stop Murder Music. Deklarują, że nie będą nawoływać do przemocy i nienawiści wobec żadnej grupy społecznej, czy to opartej na religii, orientacji seksualnej, narodowości, czy płci. "We wspólnocie muzycznej nie ma miejsca na nienawiść ani uprzedzenia" - głosi deklaracja.

Zanim wysechł atrament na deklaracji, niektórzy artyści zaczęli się wycofywać, aby nie stracić twarzy przed swoimi fanami na Jamajce. Buju Banton ogłosił, że jego podpis został sfałszowany i nigdy nie przeprosił ani nie przeprosi gejów za swoje utwory. W imieniu Beenie Mana przeprosiny złożyła wytwórnia płytowa, on sam oświadczył, że rezerwuje sobie prawo do krytyki homoseksualistów w swoich piosenkach. Aktywiści gejowscy zapowiedzieli więc, że będą bojkotować raperów dotąd, aż ci nie przeproszą.

Geje: nie potrzebujemy cenzury

Dopóki walka z homofobią w muzyce była domeną pozarządowych organizacji, nie wywoływała kontrowersji. Mechanizm akcji był czytelny: pod naciskiem gejów prywatne kluby i sponsorujące muzyków koncerny wycofywały się z udziału w imprezach, które naraziłyby ich wizerunek na szwank, a co za tym idzie obniżyły zyski.

Kiedy jednak do kampanii wciągnięta została administracja publiczna, pojawiły się głosy zarzucające władzom chęć ograniczania wolności artystów. Akcję krytykowali przede wszystkim ci, którzy na niej tracili: właściciele klubów i producenci. Ale nie tylko: przeciwko zakazowi wystąpił Bill Dobbs, wieloletni aktywista gejowski z USA, który powiedział prasie, że mieszanie się rządu do sprawy homofobicznych przekazów i próba ich oficjalnego zakazu jest nikczemna: "Cenzura to ostatnia rzecz, jakiej potrzebujemy".

Władze tłumaczą, że ich intencją nie jest ograniczanie wolności słowa, a nowy przepis będzie stosowany jedynie w wyjątkowych sytuacjach. "Kiedy Buju Banton miał zagrać w Brighton, nie mogliśmy zabronić mu występu. Koncert został odwołany jedynie dzięki dobrej woli właścicieli klubu. Mamy w mieście dużą grupę homoseksualistów i chcemy tych ludzi ochronić przed nienawiścią" - powiedział "Timesowi" Dee Simson, szef miejskiego komitetu licencyjnego.

Pytanie tylko, czy geje chcą być chronieni przed antygejowską muzyką. Jak donosi "Observer", homofobiczne piosenki Beenie Mana i Buju Bantona grane są w gejowskich dyskotekach w Londynie - i wszyscy świetnie się bawią. "To jest tylko muzyka do tańca" - powiedział reporterowi jeden z gości bawiących się przy piosence "Boom Bye, Bye".

Alex Needham, redaktor działu kultury "Guardiana", dowodzi w swoim blogu, że środowiska homoseksualistów mogą bronić się same, czego dowodem sukces obywatelskiej kampanii Stop Muzyce Morderstwa. I żartuje, że władze Brighton będą musiały chyba powołać specjalną gejowską policję i zablokować radiowe fale, na których zakazane utwory mogą docierać do słuchaczy.

Żeby wyegzekwować prawo, władze musiałby postawić strażników w każdym z 400 klubów w mieście albo kontrolować pudełka z płytami wszystkich didżejów. A potem dowieść przed sądem, że raperzy rzeczywiście chcą, aby ich słuchacze wcielili w życie teksty piosenek - a to nie będzie łatwe, zważywszy, że są pisane slangiem.

Nawet jednak gdyby udało się zakaz utrzymać i rozpowszechnić na inne regiony, problemu homofobii w muzyce to nie rozwiąże. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania to niejedyne rynki, na których świetnie sprzedaje się muzyka dancehallowa. Jest jeszcze Ameryka Południowa, Azja i Bliski Wschód, gdzie także słucha się rapu z Jamajki. Stąd też wykonawcy niespecjalnie przejmują się stratami w krajach anglosaskich. Mogą je odbić sobie w Arabii Saudyjskiej.
ODPOWIEDZ