Jarosław Kaczyński i "marichuana"

Tematy i artykuły o marihuanie, kultura rasta oraz hip-hopowa.
Awatar użytkownika
ziolko_men
Gibony
Gibony
Posty: 33
Rejestracja: 16 mar 2010, o 14:43

Jarosław Kaczyński i "marichuana"

Post autor: ziolko_men »

Ruszyła nowa kampania mająca na celu zalegalizowanie miękkich narkotyków lub zmianę ustawy, aby w jej myśl nie karać za posiadanie niewielkiej ilości narkotyków (tzw. własny użytek).

Temat ten rozpala umysły niemal całej Polski jak długa i szeroka. Konserwatywno-katolickie społeczeństwo zaciekle atakuje ten pomysł, liberalna część broni go, czasem z taką samą zaciekłością. Nadszedł więc czas namieszać wam w umysłach i wypowiedzieć się na ten temat.

Problem narkotyków w Polsce jest bardzo poważny. Statystyki kłamią albo według poprawności politycznej nie mówią prawdy. Narkotyki wkroczyły w nasze życie po 89 roku krokiem marszowym. Są obecne w naszym życiu czy tego chcemy czy nie. Najbardziej narażona jest na nie młodzież w wieku 12 – 21 lat. Niemal w każdym polskim gimnazjum, liceum czy szkole zawodowej jest przynajmniej jeden dealer. To są fakty.

Świadomość "dorosłego" społeczeństwa jest jednak bardzo niska. Rodzice dowiadują się zazwyczaj ostatni, że ich dziecko "bierze". Częściowo jest to spowodowane niskim poziomem wiedzy, a częściowo spychaniem do podświadomości wszelkich objawów i zaklinanie rzeczywistości. Przypomina to tekst piosenki Kazika pt. "Tata dilera". Narkotyki są powszechne i dostęp do nich naprawdę bardzo łatwy. Prościej jest osobie niepełnoletniej kupić działkę amfetaminy niż butelkę alkoholu. Sprzedawczyni może zapytać o dowód, dealer tego nie zrobi.

Restrykcyjna ustawa nie pomaga policji w rozpracowywaniu dealerów, dystrybutorów czy producentów narkotyków. Najczęściej ktoś złapany z porcją amfetaminy czy jonitem idzie na układ z prokuraturą i dostaje wyrok w zawieszeniu. To są niskie wyroki. Kilka miesięcy więzienia w zawieszeniu. Nikt więc nie będzie ryzykował wydaniem dealera i ociążał go zeznaniami. To hermetyczne wbrew pozorom środowiska. Nasza prawodawstwo na polu ochrony świadka ma grację słonia w składzie porcelany i każdy o tym wie.

Żeby nie być gołosłownym kilka dni temu mieszkaniec Zielonej Góry doniósł policji, że prawdopodobnie zna grasującego tam gwałciciela. Kilka godzin później podejrzany już o tym widział i wysyłał sms-y do nieszczęsnego świadka. Normalną praktyką policji było podawanie przez radio personaliów osoby zgłaszającej podejrzenie o popełnienie przestępstwa. Jakiś emeryt zobaczył przez okno, że dwóch ludzi w kapturach chyba włamuje się do samochodu, zadzwonił na policję i zgłosił ten fakt. Chwilę później jego dane osobowe znał już za pomocą fal eteru radiowóz jadący na wezwanie. To czy policję jest ciężko podsłuchać zostawiam waszej ocenie. Myślę że wystarczy poszperać trochę w google. Nie o tym jednak traktuje ten artykuł.

Przeciwko komu jest skierowana ta ustawa? Jeśli przeciwko narkobiznesowi to niestety jest ona bublem prawnym. Jeśli zaś do represji na ludziach uzależnionych od narkotyków i sztucznemu podnoszeniu statystyk wykrywalności przestępstw to znakomicie spełnia swoje zadanie. Uzależnienie od narkotyków można rozpatrywać w kategorii choroby. Zacznijmy więc karać chorych na AIDS biorąc za pewnik, że na pewno zarazili się za pomocą zakażonej strzykawki.

W tym momencie narkomani dostają najbardziej po czterech literach. Z jednej strony państwo ich ściga jak może za pomocą policji, a z drugiej dilerzy robiąc na nich kokosowy interes dosypują do narkotyków wszelkiej maści specyfików, które bardzo często bywają zabójcze albo prowadzą do poważnych zaburzeń układu nerwowego. Nikt nie kontroluje ani produkcji ani sprzedaży narkotyków dlatego panuje tu dziki zachód. Czy to znaczy, że państwo ma zalegalizować narkotyki? Nie podejmę się odpowiedzi na to pytanie.

Zadam jednak inne. Co państwo oferuje w zamian? Co oferuje dzieciom? Młodzieży?

Brak jest programów uświadamiających czym są narkotyki. Brak jest kompleksowej pomocy dla ludzi uzależnionych. Ludzie, którzy ustalają prawo w tym kraju nie mają żadnego pojęcia o temacie. Dobierają sobie tendencyjnych doradców, którzy zazwyczaj powiązani są w taki czy inny sposób z klerem. Jarosław Kaczyński do dziś nie wie, że marihuanę produkuje się z konopii indyjskich. Mówimy młodym ludziom: Nie bierzcie, bo to jest złe!

Każdy kto jest dobrym rodzicem wie, że takie zakazy powodują tylko zaciekawienie dziecka zakazanym owocem. Nie ma wykwalifikowanej kadry nauczycielskiej, która mogłaby udźwignąć taki temat. Gdyby taka kadra istniała to skąd do kroćset braliby się dealerzy narkotyków w szkołach?! Jak młody człowiek ma wierzyć kłamstwom? Nie ma badań naukowych, które stwierdzałyby, że palenie konopii szkodzi zdrowiu lub uzależnia. Jak więc młody człowiek ma uwierzyć w to, że ona szkodzi i uzależnia? Komu ma wierzyć?

Kaczyńskiemu, który robi z siebie błazna na konferencji prasowej popisując się skandaliczną niewiedzą? Jak można wierzyć komuś, kto stanowi prawo jednocześnie nie wiedząc nic o przedmiocie tego prawa?

Prawo okazuje się jednak bezsilne wobec "dopalaczy". Dopalacze są alternatywami dla normalnych narkotyków jednakże w ich skład nie wchodzą żadne substancje zakazane przez prawo. Zaczął się więc wyścig. Ustawodawcy wciągają coraz to nowe substancje czy rośliny na listę zakazaną. Za chwilę staną jednak przed murem bezsilności, bo jeśli to będzie trwało dalej to z aptek zaczną znikać leki homeopatyczne, a nawet produkty spożywcze. Nawet gałka muszkatołowa ma silne właściwości narkotyczne, a co dopiero bieluń czy powój. To bardzo silne przeregulowanie. Na studiach prawniczych wykładane jest Prawo Rzymskie nie dlatego żeby przyszli prawnicy, sędziowie czy prokuratorzy wiedzieli skąd wzięło się nasze prawo, ale dlatego żeby wiedzieli, że dokładne określenie prawem każdej dziedziny życia jest niemożliwe. Im większa ilość przepisów tym więcej niejasności.

Niedawny incydent z posłem Piesiewiczem pokazał dogłębnie zakłamanie jakie panuje w naszym kraju. Nikt nie pamięta jego zasług dla Polski. Pieniędzy, które wniósł do budżetu państwa za pomocą podatków, które wytworzył zysk z jego filmów. Dziś mówi się tylko o narkotykach i rozpustnych zabawach. Przepraszam, ale czy Piesiewicz zrobił komuś krzywdę? Każdy spędza wolny czas tak jak lubi. Skoro Piesiewicz lubi kokainę, ale nie sprzedaje jej dzieciom to o co całe to zamieszanie. To dorosły facet. Kobiety, które z nim imprezowały też nie były nastolatkami. Myślicie, że wypadek Piesiewicza jest odosobniony? Myślicie, że politycy nie biorą? Biorą, ale tylko niektórzy mówią o tym publicznie jak Obama, Clinton czy Tusk.

To jednak nie są żadne argumenty za legalizacją. Są to jednak przesłanki do tego, że obecna ustawa jest zła. Nieprzemyślana i stworzona przez ludzi, którzy kierowali się brakiem logiki i zrozumienia tematu co jest zresztą tradycją w naszym kraju. Zamykanie w więzieniach narkomanów za ich nałóg to praktyka bardziej pasująca do komunistycznych Chin czy Korei Północnej niż do demokratycznego kraju unii europejskiej.

To jeszcze jeden przykład ustawy pozoranckiej. My Polacy uwielbiamy pozory. Pod pozorem walki z narkomanią zamiatamy problem pod dywan, stwarzając jednocześnie sprzyjające rekinom narkobiznesu prawo. Ustawa w obecnym kształcie nie chroni naszych dzieci. One mogą zostać uchronione jedynie przez programy profilaktyczne, które zwiększą ich świadomość niebezpieczeństwa jakim są narkotyki. Dochodzimy więc do sedna. Na taką profilaktykę oraz leczenie ludzi uzależnionych są potrzebne pieniądze. Skąd je więc wziąć? Co roku państwo wydaje miliony złotych na policję, prokuratorów, sądy, ekspertyzy i procesy ludzi oskarżonych o posiadanie zabójczych ilości narkotyków w postaci… 0,7 grama suszu konopii. Gdyby te pieniądze przeznaczyć na prewencję to miałoby jakiś sens. Policja mogłaby się skoncentrować na prawdziwych przestępcach, sądy mogłyby się poświęcić poważniejszym sprawom a my podatnicy wreszcie w jakiś realny sposób moglibyśmy partycypować w przeciwdziałaniu narkomanii bo walką z nią jest skazana na niepowodzenie.

Jeśli zaś pójdziemy w drugą stronę to zaraz prawo wejdzie nam do sypialni. Na świecie zawsze będą purytanie i jeśli zrobią już wszystko co można w sprawie narkotyków, zaostrzą wszystkie przepisy to wtedy pozostanie zawsze dyżurny temat obyczajowości. Może to teraz brzmi śmiesznie, ale uwierzcie mi nie ma takiej dziedziny której nie można usankcjonować prawnie. Jak widzicie odpowiedź na pytanie: liberalizacja czy penalizacja wcale nie jest prosta i jednoznaczna. Musimy zadać sobie inne pytanie. Pozory czy realna prewencja.
ODPOWIEDZ